Niezależnie od tego, kim jesteśmy i jak wygląda nasze życie,
każdemu z nas w tym życiu towarzyszy szereg uczuć i emocji. Są nieodzowne. Są
częścią nas. Nie da się ich oddzielić, wymazać, a i bardzo często nie da się
nad nimi zapanować. Przez całe nasze życie idą z nami twarzą w twarz. Dzielnie,
obok siebie w szeregu podążają uczucia wielkie, wzniosłe i uznawane przez nas
za najważniejsze. Bezdyskusyjnie zaliczamy do nich miłość i nienawiść. Za nimi trochę
mniej pewnie kroczą: szczęście i smutek. Dalej przeplata się cała gama uczuć.
Jedne biegną szybko i niedbale, inne kroczą statecznie, ale pewnie. Są zmienne,
chwilowe i nie mają większego znaczenia. Dopiero gdzieś na końcu, powoli i
niepewnie zauważyć możemy najskromniejsze z uczuć – tęsknotę.
To ona zjawia się po cichutku, nieproszona i wypełnia nasze
serce. Ona jako jedyna się nie skarży. Nie skłania do wielkich czynów, nie
zmusza do wylania oceanu łez, nie żąda mocnych słów i niczego nie oczekuje. Ona
po prostu trwa i tylko czasami daje o sobie znać. Jest bardzo delikatna i łatwo
ją spłoszyć. Objawia się w myślach, pragnieniach, wspomnieniach i zawsze, ale
to zawsze wywołuje na naszych twarzach grymas delikatnego, wzdychającego cicho uśmiechu…
Każdemu zdarza tęsknić za czymś, albo za kimś. Tęsknimy za tym,
co było, za ludźmi, których już nie ma wśród nas. Tęsknimy za osobami, których nie
widzieliśmy jakiś czas. Za miłościami, które się skończyły, za chwilami, w
których byliśmy szczęśliwi, za momentami, które wywoływały uśmiech na naszych twarzach.
Za ukochaną sobą, gdy akurat nie ma jej obok, a bardzo chcielibyśmy, żeby była.
Za słowami, które ktoś kiedyś nam wyszeptał i uznaliśmy je wtedy za
najpiękniejsze wyznanie, jakie kiedykolwiek usłyszeliśmy. Za słońcem, kiedy
pada i za deszczem, kiedy z nieba leje się żar. Za magicznymi miejscami, które
dane nam było zobaczyć. Za tym, co zapierało nam dech w piersiach i za tym, co
sprawiało, że po naszych policzkach spływały łzy wzruszenia. Za rzeczami
oczywistymi i takimi, które tylko dla nas mają znaczenie. Tęsknimy za tym, co
już nie wróci i za tym, czego jeszcze nie doświadczyliśmy. Gdzieś głęboko i
nieustannie tęsknimy albo za kimś, albo za czymś i nie jesteśmy w stanie nad
tym zapanować. Tęsknota nie dokucza, nie boli, nie rani, nie uszczęśliwia. Ona
po prostu trwa i trwać będzie do końca naszych dni…
…a ja lubię tęsknić. Lubię to uczucie, kiedy nie wiadomo
skąd, pod wpływem impulsu zaczynam czuć ciepło w sercu. Gdy oczami wyobraźni
widzę minioną chwilę, albo ważną dla mnie osobę. Lubię uśmiech, który pojawia
się na mojej twarzy i spokój, który nagle mnie wypełnia. Lubię wtedy zamknąć
oczy i wspominać to, co było i marzyć o tym, co będzie…
…bo one zawsze zjawiają się nieproszone i znikają nie
wiadomo kiedy, są tylko moje i tylko ja jestem w stanie je zrozumieć
i naprawdę
je poczuć. Są dobre, nawet, gdy są smutne, bo przypominają mi o wrażliwości i
dają wiarę, że jeszcze może być pięknie. Cieszę się, że są we mnie, skryte i
ciche…one – moje małe tęsknoty…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz