Podobno człowiek uczy się na własnych błędach. Kiedy w
naszym życiu działo się coś, co spędzało nam sen z powiek, co doprowadzało nas
do łez, co odzierało nas z resztek człowieczeństwa obiecywaliśmy sobie, że
nigdy więcej nie popełnimy tego samego błędu, że nauczeni kolejnym
doświadczeniem staniemy się mądrzejsi. Skrzętnie opracowaliśmy plan
postępowania na przyszłość naiwnie wierząc, że uchroni nas on od popełniania
kolejnych błędów. Na mojej liście nigdy nie brakło podkreślonych gruba czarną
kreską sloganów typu- nie wolno wierzyć, nie wolno ufać, nie wolno dać się
ponieść emocjom. Wydawało mi się, że jeśli będę to sobie powtarzać codziennie,
to w końcu w to uwierzę i stanę się bezemocjonalną maszyną, której już nikt,
ani nic nie będzie w stanie zranić. Zmęczona emocjonalną huśtawką, wybrałam
drogę spokojnego spaceru boczną ścieżką, na której nie mogło mnie nic
spotkać…nic złego…ani nic dobrego. Szybko zrozumiałam, że tak się po prostu nie
da. Ucieczka jest najgorszym rozwiązaniem i niszczy bardziej niż zranione
serce. Zrozumiałam, że w życiu trzeba nauczyć się walczyć, ronić łzy, kochać,
podnosić się po upadku i ponosić konsekwencje wcześniej podjętych decyzji.
Zrozumiałam, że trzeba poddawać się temu, co przynosi życie, a życie potrafi
nas zaskoczyć. W jednej chwili potrafi odebrać nam wszystko, a już w następnej,
nieproszone, dać nam więcej niż mogliśmy się spodziewać. Jeszcze wczoraj
dałabym sobie uciąć rękę, że nie wydarzy się coś, co nie mieściło się w moim
umyśle, a dziś?…dziś nie miałabym ręki. Nauczyłam się, że w życiu nie można
przyrzekać sobie, że już nigdy czegoś nie zrobimy, że z całą pewnością niektóre
rzeczy po prostu się nie wydarzą, że ludzie, których wymazałam z pamięci już
nigdy nie pojawią się w moim życiu. Zrozumiałam, że nawet najmądrzejszy umysł i
dziesięciometrowa lista przyrzeczeń nie znaczą nic, kiedy na prowadzenie
wysuwają się emocje. To one rządzą naszym życiem. To nasze serce decyduje o tym
jak w danej chwili postępujemy. Kiedy przychodzi moment podjęcia ważnych
decyzji dziwnym trafem umysł usuwa się na drugi plan, wygasa i ustępuje miejsca
emocjom, impulsom i tęsknotom. I chyba najpiękniejsze momenty w życiu mają
miejsce wtedy, kiedy niczego się nie spodziewamy, nie analizujemy, nie
zastanawiamy się, tylko po prostu poddajemy się chwili. Oczywiście zazwyczaj
później znów dostajemy po tyłku, a na nasza lista wydłuża się o kilka punktów,
ale jesteśmy tylko ludźmi. Prędzej, czy później podnosimy się po upadku i
wyruszamy na poszukiwanie kolejnych szans na popełnienie błędów….a potem znów
upadamy, dopisujemy do listy kolejne punkty, podnosimy się i znów robimy to
samo. Tacy już jesteśmy, bo taka jest nasza ludzka natura. Nie należy z nią
walczyć. Nie wolno za wszelką cenę unieszczęśliwiać się i pozbawiać pięknych chwil,
tylko i wyłącznie w imię zasad i obietnic, które składamy sami sobie wtedy,
kiedy grunt osuwa się nam spod nóg. Nie warto kurczowo trzymać się tego, co
przyrzekliśmy sobie dawno temu, bo z biegiem czasu zmienia się nasze podejście
do wielu spraw, zmieniają się nasze emocje i potrzeby. Jeśli cały czas będziemy
skupieni na wewnętrznej walce między sercem a rozumiem, to nieświadomie możemy
pozbawić się szansy na coś nowego w naszym życiu. Na coś, co może okazać się
dla nas zbawienne i dać nam siłę do dalszej walki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz