12 sierpnia 2015

rzeczywistość weryfikuje marzenia…


Swego czasu największym marzeniem mojego życia było posiadanie własnego samochodu. Takiego tylko i wyłącznie mojego, którym będę jeździć tylko ja i tylko ja będę decydować o wszystkim, co go dotyczy. Chciałam sama sprawdzać poziom oleju, brać odpowiedzialność za ilość paliwa w baku i eksperymentować z zapachami do samochodu wybierając ostatecznie ten najbardziej obłędny. Marzyłam o tym każdego dnia…i w końcu moje marzenie się spełniło. Radości nie było końca. Nie było też końca obietnicom, że to będzie najbardziej zadbany, najczystszy i najładniej pachnący samochód na świecie. Zrobiłam ogromne zakupy- nabłyszczasz do karoserii, specjalne ściereczki nie rysujące lakieru, płyny do mycia szyb, do czyszczenia tapicerki, płyn do felg, spray do kokpitu, olejki zapachowe i wiele innych rzeczy, które wydawały mi się wtedy niezbędne. Pamiętam to ogromne szczęście, kiedy polerowałam karoserię specjalną pastą z efektem lustrzanego odbicia i tą wielką radość, kiedy mogłam się przeglądać w karoserii jak w lustrze. W akcie szaleństwa wyszorowałam też felgi używając szczoteczki do zębów żeby usunąć bród z zakamarków. Wnętrze dokładnie odkurzyłam, nie został nawet jeden malutki pyłek, kokpit świecił się jak psu j…..po prostu się błyszczał i ten obłędny zapach. Samochód, choć używany wyglądał jakby dopiero co zszedł z taśmy produkcyjnej. Byłam podekscytowana i szczęśliwa. Po pewnym czasie mój zapał ostygł. Okazało się, że uszczelki czasami parcieją, żarówki się przepalają i ta kupa żelastwa pod maską lubi wydawać podejrzane dźwięki. Nie mogłam już się przeglądać w karoserii, bo pokrył ją kurz, felgi też zrobiły się jakieś poszarzałe, na tapicerce na dobre zagościła plama po rozlanej coca-coli, a obłędny zapach gdzieś wyparował… Zrozumiałam, że pewne czynności trzeba powtarzać cyklicznie, żeby utrzymać auto w idealnym stanie. I powtarzałam je…z coraz mniejszym zapałem i coraz rzadziej…
Podobnie jest z miłością…
Kiedy jesteśmy samotni skrycie marzymy o posiadaniu partnera. Wyobrażamy sobie kolacje przy świecach, szalone noce, rozmowy aż po blady świt, śniadania do łóżka obowiązkowo udekorowane wazonikiem ze świeżą różą. Wspólne oglądanie wschodów 
i zachodów słońca i w ogóle spędzanie ze sobą czasu na tysiąc sposobów –idylla.  Obserwując związki naszych przyjaciół/znajomych jesteśmy przekonani, że w naszym związku nie popełnialibyśmy tych samych błędów co oni, że bylibyśmy wyrozumiali, umieli rozwiązywać problemy, że nasz związek byłby wzorem godnym naśladowania…i w pewnym momencie pojawia się ktoś, kto sprawia, że serce bije nam mocniej, zakochujemy się i faktycznie związek, który rozpoczęliśmy jest idealny…przez pierwszych kilka miesięcy J Kiedy mija fala szoku i miłosnego otępienia, bajka zaczyna ustępować codziennej rzeczywistości. Okazuje się, że po ciężkim dniu nie zawsze mamy ochotę na rozpalanie świec, sen jest nam czasami bardziej potrzebny niż seks, 
a grzanką z dżemem popitą sokiem pomarańczowym niekoniecznie można się najeść. O dziwo zaczynamy zachowywać się dokładnie przeciwnie niż obiecywaliśmy sobie w myślach. Wyrozumiałość – to słowo znika z naszego słownika. Zaczynamy zauważać w naszych partnerach coś, co wcześniej było niezauważalne –wady. Czepiamy się szczegółów. Rozmowy coraz częściej zastępuje krzyk. Rozrzucone skarpetki, czy nieopuszczona deska klozetowa przestają być tematem żartów i anegdot, a stają się poważną przeszkodą harmonijnego, spokojnego życia. Z biegiem czasu tracimy zapał, jaki mieliśmy na początku. Nie oznacza to wcale, że mniej kochamy. Po prostu marzenia w konfrontacji z rzeczywistością ulegają weryfikacji. A może chodzi o to, że jesteśmy tylko ludźmi i już tak jesteśmy skonstruowani, że idealizujemy wszystko to, co tkwi w świecie naszych marzeń i pragnień. Gdy czegoś bardzo chcemy, ale tego nie mamy jesteśmy w stanie obiecać wszystko, żeby tylko to dostać. Kiedy już to mamy nie musimy się tak bardzo starać i nie chodzi wcale o to, że jesteśmy niewdzięczni, albo nie umiemy czegoś docenić. Owszem doceniamy 
i jesteśmy szczęśliwi, że to mamy. Po prostu marzenie, które się spełniło, ustępuje miejsca posiadaniu kolejnych, niezrealizowanych jeszcze, marzeń…bo przecież to żadna tragedia mieć marzenia. Tragedią jest ich brak.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz