Pragnienia
są nieodzownym elementem nas samych. Pragniemy nieustannie, nieprzerwanie, a
jedne pragnienia wciąż przechodzą w drugie. Nie jesteśmy w stanie nad nimi
zapanować, a i w głębi duszy chyba wcale tego nie chcemy. Bo kto nie lubi
pragnąć, marzyć, zatracać się we własnych wyobrażeniach. W zależności od
potrzeb, temperamentu i życia, jakie prowadzimy nasze pragnienia są bardzo
różne. Pragnienia jednych ludzi są ogromne, czasami aż przerażające, ich zasięg
i wielkość budzi jednocześnie podziw i niebezpieczeństwo. Pragnienia innych są
skromne i malutkie, ledwo zauważalne i tak skryte, że boimy się nawet o nich
myśleć. Gdzieś głęboko w naszej podświadomości tkwią nieprzerwanie niezależnie
od wszystkiego. Niejednokrotnie wiemy, że nie da się ich spełnić, ale ta
świadomość wcale nie zabrania nam dalej marzyć. Każdy w życiu czegoś pragnie,
za czymś tęskni, każdy wie, że istnieje takie coś, czego posiadanie dałoby mu
szczęście. Nie jest to niczym uzależnione. Nie potrafimy wyjaśnić racjonalnie,
dlaczego akurat to pragnienie, a nie inne jest dla nas tak ważne i dlaczego
mamy pewność, że spełnienie akurat tego marzenia sprawiłoby, że nasze życie odmieniłoby
się na lepsze. Mimo to tkwimy w naszym przekonaniu i nikt, ani nic nie jest w
stanie nas od niego odwieść. Jedni mają czysto materialne marzenia- chcą
bogactwa, władzy, willi, najnowszych modeli aut, chcą rządzić światem, chcą być
wszechwładni i niepokonani. Pragnienia innych pozostają w sferze duchowej. Mają
oni nieustanną potrzebę bycia dla kogoś najważniejszymi, potrzebują miłości romantycznej,
wielkiej i wiecznej, chcą szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i świadomości
przynależności do innej osoby. Ich pragnienia bywają tak bardzo silne, że aż
obsesyjne. Takie dążenia posunięte do granic odbierają umiejętność racjonalnego
myślenia, bywają niebezpieczne i w skrajnych przypadkach mogą prowadzić do
tragedii… Chyba najbardziej przykrymi pragnieniami są te najbardziej
przyziemne. Ich posiadacze nie noszą głów w chmurach, nie zatracają się w
irracjonalności, stąpają twardo po ziemi i marzą o dachu nad głową, o ciepłym
posiłku każdego dnia, o wyzbyciu się lęku przed tym, co przyniesie jutro. Ich
pragnienia ściskają za serce, wzruszają, wzbudzają w nas poczucie winy i
upewniają nas w przekonaniu, jak wielka panuje wokół nas niesprawiedliwość.
Zwyczajnie dają do myślenia. Pragnień jest tyle, ile jest na świecie ludzi.
Mimo ich różnorodności, a niekiedy nawet irracjonalności nie ma pragnień bardziej
i mniej ważnych. Wszystkie są tak samo potrzebne i z taką samą mocą dają
nadzieję ich posiadaczom. Napędzają do działania, wywołują uśmiech, kiedy o
nich pomyślimy, są potrzebne, są niezbędne, są nasze i nikt ich nam nie odbierze.
Niestety są też bardzo podstępne. Ich paradoks polega na tym, że są piękne i
wyjątkowe dopóki pozostają w sferze marzeń. Kiedy już się spełniają, kiedy mamy
to, o czym śniliśmy każdej nocy, niejednokrotnie dochodzi do nas, że ich wyjątkowość
bardzo szybko gdzieś uleciała, że teraz są takie zwyczajne, normalne i przyziemne
i niekiedy nas rozczarowują, ponieważ rzeczywistość wygląda nieco inaczej niż
obrazy naszych wyobrażeń, które malowaliśmy w podświadomości bardzo długo i jak
się okazuje nieco za bardzo idealnie. Często okazuje się, że mężczyzna z
naszych snów wcale nie jest księciem z bajki i ma swoje wady i potrafi ranić,
jak każdy inny. Ulatuje gdzieś wyjątkowość auta, o którym zawsze marzyliśmy, bo
okazuje się, że też potrafi się zepsuć, a podgrzewane siedzenia, które miały
dostarczać nam nieustającej ciepłoty i przyjemności dostarczyły jedynie
zapalenia pęcherza. Zdarza się też tak, że w wyśnionych szpilkach Louisa Vuitton wcale nie
unosimy się ponad chodnikami i niestety jak każde inne buty potrafią przyprawić
nas o ból stóp i odciski. Na szczęście nie zawsze tak bywa. Są pragnienia,
które tkwią w nas całymi latami i mimo naszych szczerych chęci nie dają się
stłumić. Pojawiają się same i nie dają nam spokoju. Wydaje nam się wtedy, że są
niemożliwe do spełnienia, ale one nie dają za wygraną. Tkwią w nas cierpliwie.
Czasami ich obecność nas złości, a innym razem wywołuje w nas żal. I żebyśmy
nie wiem, co robili nie chcą nas opuścić i ku naszemu zdziwieniu przychodzi
taki dzień, kiedy się spełniają. Zazwyczaj nic nie zwiastuje ich nadejścia. Po
prostu zjawiają się i nas zaskakują. Stawiają nas przed faktem tworząc nową rzeczywistość.
Po prostu postanawiają, że nadszedł czas, żeby się spełniły i robią nam
niespodziankę…taki prezent od losu…Te pragnienia, kiedy już się spełnią nigdy
nas nie rozczarowują, bo stają się dla nas zbyt wyjątkowe i zbyt ważne. Długo
wyczekiwane są nagrodą, najpiękniejszym skarbem. Zmieniają nasze życie o sto
osiemdziesiąt stopni, a mimo to towarzyszy nam spokój, bo czujemy, że to jest
właśnie to coś, czego od zawsze pragnęliśmy, czego nam brakowało. Los wie, co jest
dla nas najlepsze i czasami decyduje za nas. Znajduje odpowiedni moment i daje
nam coś, czego najbardziej nam było trzeba, choć nie mieliśmy tego świadomości…a
może mieliśmy, tylko przekonani, że nigdy tego nie dostaniemy baliśmy się nawet
o tym myśleć… A kiedy już to dostaniemy, nie możemy zmarnować tej szansy. Nie
możemy tego zbagatelizować, ani odrzucić. Nie możemy pozwolić by utonęło w
oceanie innych naszych pragnień….