5 lutego 2016

ocean pragnień


Pragnienia są nieodzownym elementem nas samych. Pragniemy nieustannie, nieprzerwanie, a jedne pragnienia wciąż przechodzą w drugie. Nie jesteśmy w stanie nad nimi zapanować, a i w głębi duszy chyba wcale tego nie chcemy. Bo kto nie lubi pragnąć, marzyć, zatracać się we własnych wyobrażeniach. W zależności od potrzeb, temperamentu i życia, jakie prowadzimy nasze pragnienia są bardzo różne. Pragnienia jednych ludzi są ogromne, czasami aż przerażające, ich zasięg i wielkość budzi jednocześnie podziw i niebezpieczeństwo. Pragnienia innych są skromne i malutkie, ledwo zauważalne i tak skryte, że boimy się nawet o nich myśleć. Gdzieś głęboko w naszej podświadomości tkwią nieprzerwanie niezależnie od wszystkiego. Niejednokrotnie wiemy, że nie da się ich spełnić, ale ta świadomość wcale nie zabrania nam dalej marzyć. Każdy w życiu czegoś pragnie, za czymś tęskni, każdy wie, że istnieje takie coś, czego posiadanie dałoby mu szczęście. Nie jest to niczym uzależnione. Nie potrafimy wyjaśnić racjonalnie, dlaczego akurat to pragnienie, a nie inne jest dla nas tak ważne i dlaczego mamy pewność, że spełnienie akurat tego marzenia sprawiłoby, że nasze życie odmieniłoby się na lepsze. Mimo to tkwimy w naszym przekonaniu i nikt, ani nic nie jest w stanie nas od niego odwieść. Jedni mają czysto materialne marzenia- chcą bogactwa, władzy, willi, najnowszych modeli aut, chcą rządzić światem, chcą być wszechwładni i niepokonani. Pragnienia innych pozostają w sferze duchowej. Mają oni nieustanną potrzebę bycia dla kogoś najważniejszymi, potrzebują miłości romantycznej, wielkiej i wiecznej, chcą szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i świadomości przynależności do innej osoby. Ich pragnienia bywają tak bardzo silne, że aż obsesyjne. Takie dążenia posunięte do granic odbierają umiejętność racjonalnego myślenia, bywają niebezpieczne i w skrajnych przypadkach mogą prowadzić do tragedii… Chyba najbardziej przykrymi pragnieniami są te najbardziej przyziemne. Ich posiadacze nie noszą głów w chmurach, nie zatracają się w irracjonalności, stąpają twardo po ziemi i marzą o dachu nad głową, o ciepłym posiłku każdego dnia, o wyzbyciu się lęku przed tym, co przyniesie jutro. Ich pragnienia ściskają za serce, wzruszają, wzbudzają w nas poczucie winy i upewniają nas w przekonaniu, jak wielka panuje wokół nas niesprawiedliwość. Zwyczajnie dają do myślenia. Pragnień jest tyle, ile jest na świecie ludzi. Mimo ich różnorodności, a niekiedy nawet irracjonalności nie ma pragnień bardziej i mniej ważnych. Wszystkie są tak samo potrzebne i z taką samą mocą dają nadzieję ich posiadaczom. Napędzają do działania, wywołują uśmiech, kiedy o nich pomyślimy, są potrzebne, są niezbędne, są nasze i nikt ich nam nie odbierze. Niestety są też bardzo podstępne. Ich paradoks polega na tym, że są piękne i wyjątkowe dopóki pozostają w sferze marzeń. Kiedy już się spełniają, kiedy mamy to, o czym śniliśmy każdej nocy, niejednokrotnie dochodzi do nas, że ich wyjątkowość bardzo szybko gdzieś uleciała, że teraz są takie zwyczajne, normalne i przyziemne i niekiedy nas rozczarowują, ponieważ rzeczywistość wygląda nieco inaczej niż obrazy naszych wyobrażeń, które malowaliśmy w podświadomości bardzo długo i jak się okazuje nieco za bardzo idealnie. Często okazuje się, że mężczyzna z naszych snów wcale nie jest księciem z bajki i ma swoje wady i potrafi ranić, jak każdy inny. Ulatuje gdzieś wyjątkowość auta, o którym zawsze marzyliśmy, bo okazuje się, że też potrafi się zepsuć, a podgrzewane siedzenia, które miały dostarczać nam nieustającej ciepłoty i przyjemności dostarczyły jedynie zapalenia pęcherza. Zdarza się też tak, że w wyśnionych szpilkach Louisa Vuitton wcale nie unosimy się ponad chodnikami i niestety jak każde inne buty potrafią przyprawić nas o ból stóp i odciski. Na szczęście nie zawsze tak bywa. Są pragnienia, które tkwią w nas całymi latami i mimo naszych szczerych chęci nie dają się stłumić. Pojawiają się same i nie dają nam spokoju. Wydaje nam się wtedy, że są niemożliwe do spełnienia, ale one nie dają za wygraną. Tkwią w nas cierpliwie. Czasami ich obecność nas złości, a innym razem wywołuje w nas żal. I żebyśmy nie wiem, co robili nie chcą nas opuścić i ku naszemu zdziwieniu przychodzi taki dzień, kiedy się spełniają. Zazwyczaj nic nie zwiastuje ich nadejścia. Po prostu zjawiają się i nas zaskakują. Stawiają nas przed faktem tworząc nową rzeczywistość. Po prostu postanawiają, że nadszedł czas, żeby się spełniły i robią nam niespodziankę…taki prezent od losu…Te pragnienia, kiedy już się spełnią nigdy nas nie rozczarowują, bo stają się dla nas zbyt wyjątkowe i zbyt ważne. Długo wyczekiwane są nagrodą, najpiękniejszym skarbem. Zmieniają nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni, a mimo to towarzyszy nam spokój, bo czujemy, że to jest właśnie to coś, czego od zawsze pragnęliśmy, czego nam brakowało. Los wie, co jest dla nas najlepsze i czasami decyduje za nas. Znajduje odpowiedni moment i daje nam coś, czego najbardziej nam było trzeba, choć nie mieliśmy tego świadomości…a może mieliśmy, tylko przekonani, że nigdy tego nie dostaniemy baliśmy się nawet o tym myśleć… A kiedy już to dostaniemy, nie możemy zmarnować tej szansy. Nie możemy tego zbagatelizować, ani odrzucić. Nie możemy pozwolić by utonęło w oceanie innych naszych pragnień….










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz