6 listopada 2014

dywan z liści

Jesienny spacer nie jest gorszy od letniego, jest po prostu inny. Ciepła kurtka i odrobina słońca, które lubi leniwie posyłać nam swoje promienie, potrafią czynić cuda. Spacer nawet o tej porze roku potrafi nas nie tylko odprężyć i wyciszyć, ale przy odrobinie dobrej woli i uwagi dać ogromna satysfakcję. Lubię patrzeć na drzewa- jeszcze do niedawna zielone, dziś świecą gołymi gałęziami. Liście, które tworzyły rozłożyste korony spadają jeden za drugim na ulice, chodniki i skwery, układając się w zielono-czerwono-brązowo-żółty dywan. Park nie przypomina już tego tętniącego życiem miejsca wypełnionego ludźmi, którzy spacerowali, siedzieli na ławkach, jeździli na rowerach i rolkach. Brakuje roześmianych dzieci i zapatrzonych w siebie, trzymających się za ręce zakochanych. Przed kawiarenkami nie stoją już stoliki. Sprzedawca lodów też gdzieś zniknął. Dookoła panuje cisza. Jedynie gdzie nie gdzie można zobaczyć pojedyncze osoby. Zatrzymuję się na chwilę i wystawiam buzię w stronę słońca. Zamykam oczy i czuję na policzkach przyjemne ciepło. Kumuluję resztki witaminy D - w końcu musi mi jej wystarczyć na całą zimę. Rozmyślam o tym co było, o tym co jest teraz i zastanawiam się nad tym co będzie. Odnoszę wrażenie, że jesienią w parku czas się zatrzymał. Rośliny, podobnie jak niedźwiedzie, szykują się do zimowego snu, bo już niedługo kolorowy dywan pokryje biała warstwa śniegu i trudno będzie odróżnić chodnik od trawnika…