Każdy człowiek jest inny.
Jedni są bogaci, inni biedni, jedni są mądrzy, inni trochę mniej J Dzielą nas pasje, cenione i wyznawane wartości.
Dzieli nas wygląd, charakter, priorytety. Dzielą doświadczenia i plany, ale
łączy jedno. Niezależnie od pochodzenia, wieku i codziennej egzystencji wszystkich
ludzi łączy jedno- obecność w naszym życiu innych ludzi. Każdy niezależnie od
tego, czy jest duszą towarzystwa, czy samotnikiem, jest otoczony innymi ludźmi.
Spotykamy ich na każdym kroku, mijamy na ulicy, mamy
z nimi do czynienia w
szkole, pracy i w każdym miejscu, do którego się udamy. Zawsze, kiedy obrócimy głowę
zauważymy, że w najbliższej okolicy jest jakiś człowiek. Niektórzy z nich są dla
nas zupełnie obcy i tak już zapewne pozostanie. Na obecność innych jesteśmy „skazani”
od urodzenia i traktujemy ich obecność jako coś naturalnego. Oni po prostu są w
naszym życiu od zawsze i są jego częścią. Nie wybieraliśmy ich sobie, a mimo to
nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Są też takie osoby, które pojawiają się w
którymś z etapów naszego życia i po prostu już w nim zostają. Najczęściej to
przyjaciele i znajomi. Niewytłumaczalnie czujemy z nimi więź porozumienia, coś
takiego, czego nie znaleźliśmy w innych poznanych osobach. To coś po prostu jest
i skłania nas do trwania przy nich, a ich skłania do trwania przy nas. Jest też
taka jedna szczególna osoba. Niektórzy poznali ją już dawno temu i do dziś
cieszą się jej obecnością, inni wciąż na nią czekając pielęgnując szczególne
miejsce w sercu przeznaczone tylko dla niej. Jeszcze innym nigdy nie będzie
dane jej poznać. Z jakiś niezrozumiałych powodów po prostu nigdy się nie
pojawi, a szczególne miejsce w sercu na zawsze pozostanie puste.
W moim życiu jest podobnie, w
końcu jestem tylko człowiekiem. Ze wszech stron otaczają mnie ludzie, więc
dlaczego są chwile, kiedy czuję się taka samotna? Mam wrażenie, że kiedy
wszystko w moim życiu się układa, kiedy jestem beztroska i radosna to
przyciągam do siebie innych. Natomiast w momencie, kiedy pojawia się jakiś
problem zaczyna się moja samotność. Czuję wtedy, że nikt mnie nie rozumie, a nawet,
jeśli ktoś mówi, że chce pomóc to jest to tylko pozorna próba spełnienia człowieczego
obowiązku. Tak jakby dzieliła nas tafla szkła i każdy, kto chce się zbliżyć
napotyka na przeszkodę i się cofa. Nikt nie podejmuje próby jej rozbicia, a ja
zawodzę się wtedy na ludziach i tym mocniej odczuwam swoją samotność. A
przecież nie powinniśmy mieć komuś za złe, że nie sprostał naszym oczekiwaniom.
W takich chwilach możemy mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie, bo sami jesteśmy
sobie winni, że oczekiwaliśmy od kogoś więcej niż był nam w stanie dać, więcej niż
było warto…