Zastanawiam się nad rolą
przypadków w życiu człowieka. Czy rzeczywiście różne rzeczy dzieją się w danym
czasie i miejscu zupełnie przez przypadek? Czy ważne, decydujące momenty w
naszym życiu mają miejsce przypadkowo, a może dokładnie
w danej chwili miały się
wydarzyć i pociągają za sobą pasmo innych, również zaplanowanych zdarzeń, które
splatają się w jedną wielką, dokładnie zaplanowaną przez nasz los całość?
Kiedy miałam czternaście lat
zakochałam się na zabój w pewnym chłopaku. Mieszkaliśmy, co prawda na jednym
osiedlu, ale nie znaliśmy się zbyt dobrze. Utkałam oczywiście misterny plan, w
którym założyłam, że muszę go często spotykać, niby przypadkiem, gdzieś na
ulicy. Owy przypadek polegał na krążeniu po osiedlu odwiedzając miejsca gdzie
bywał mój wybranek…I zawsze powtarzał się ten sam schemat- im bardziej
pragnęłam go spotkać, tym bardziej on jakby zapadał się pod ziemię. Natomiast
wtedy, kiedy stawało mi się to obojętne, mój luby pojawiał się na mojej drodze
nagle, w najmniej spodziewanych miejscach, jak grzyb po deszczu. Oczywiście
cała ta moja wielka miłość, która miała być już na zawsze, skończyła się wielka
katastrofą. Ale ja nie o tym…
Ta historia potwierdza tylko, że zawsze, kiedy
czegoś bardzo chcemy, gdy na to czekamy i tym marzymy, wtedy to coś zazwyczaj
nigdy nie nadchodzi. Im bardziej czegoś pragniemy, tym odleglejsze się to
staje. Kiedy natomiast jesteśmy na coś obojętni i tak naprawdę wcale tego do
szczęścia nie potrzebujemy, wtedy to coś pojawia się nieproszone i włazi
natrętnie, z buciorami do naszego życia. Dlaczego tak się dzieje? Czy to rola
przypadku? A może to, co nas w życiu spotyka jest z góry zaplanowane i o żadnym
przypadku nie ma tu mowy? Czasami zastanawiam się, dlaczego coś dzieje się w
moim życiu akurat w tym konkretnym momencie, a czemu nie wydarzyło się jakiś
czas temu. Analizując to wszystko dochodzę do wniosku, że wszystko w życiu na
swój cel i sens. Czasami po prostu w danej chwili go nie dostrzegamy, ale z
perspektywy czasu wszystko zaczyna się układać w logiczną całość. Gdyby nie to
rozczarowanie, które kiedyś mnie spotkało dziś nie umiałabym docenić wielu
drobiazgów, które razem zebrane dają definicję szczęścia. Gdyby nie zło, z
którym przyszło mi się kiedym zmierzyć, dziś nie byłabym taka silna i nie
poradziłabym sobie z bieżącym problemem. Gdyby nie dobro, które ktoś kiedyś mi
bezinteresownie ofiarował, dzisiaj pewnie nie umiałabym dawać ciepła innym
ludziom.
Nie znam naukowych teorii na
ten temat, nie wiem czy odpowiada za to jakaś specjalna energia, a może nad
każdym człowiekiem czuwa Bóg i gdzieś z góry wysyła do naszej podświadomości
sygnały, że mamy iść taką, a nie inną ścieżką. Osobiście trochę naiwnie i
romantycznie wierzę, że nasz los jest gdzieś zapisany i, że jest w tym jakaś
magia. Coś tajemniczego, nie do końca odkrytego i budzącego ciekawość. W końcu
nie bez powodu ktoś kiedyś powiedział, że życie nie sprawia, że spotykamy
ludzi, których chcemy spotkać. Życie daje nam ludzi, którzy muszą nam pomóc,
zranić nas, pokochać, opuścić i sprawić, że staniemy się osobą, którą mamy się
stać…