Moi
czytelnicy często proszą mnie o rady dotyczące miłości. Gdzieś podświadomie
wydaje im się, że skoro jestem psychologiem to znam receptę na szczęście.
Czuję, że oczekują ode mnie gotowego przepisu na rozwiązanie swoich problemów,
a moje rady często ich nie satysfakcjonują, bo odbiegają od ich wyobrażeń i
pragnień. Swego czasu napisała do mnie kobieta, którą zdradził jej ówczesny
partner. Zdradził ją, a potem prosił o wybaczenie obiecując, że to się nigdy
więcej nie powtórzy, że bardzo ją kocha i nie może jej stracić. Pytała mnie co
ma zrobić- czy wybaczyć, czy odejść. Powiedziałam jej, że to jest jej życie i
jej wybór i tylko ona wie, co tak naprawdę czuje. Powiedziałam jej też, że moim
zdaniem najlepszym dla niej rozwiązaniem będzie zakończenie tego związku, bo
gdyby jej partner naprawdę ją kochał, to nigdy by jej nie zdradził. Dodałam, że
rozstania nigdy nie są łatwe i zawsze trzeba swoje wypłakać i wycierpieć, ale
tylko takie rozwiązanie da jej szansę na normalną przyszłość, na taką przyszłość,
na jaką zasługuje każdy człowiek, bo jeśli mu wybaczy i z nim zostanie i
zakładając, że on faktycznie już nigdy więcej jej nie zdradzi, to ona i tak już
nigdy nie zazna spokoju. Już zawsze będzie podejrzliwa. Za każdym razem, kiedy
przyłapie go nawet na drobnym kłamstwie będzie zakładała najgorsze. Już zawsze
będzie sprawdzać jego telefon, wąchać jego marynarkę w poszukiwaniu obcego
zapachu i śladów szminki. Już do końca, jej jakość życia i pewność siebie będą
zachwiane. Bo jeśli komuś raz uda się otworzyć zabarykadowane drzwi, to później
ich otwarcie nie będzie sprawiało już żadnego problemu. Jeśli ktoś zdradzi raz,
to nie będzie już czuł lęku, żeby zrobić to po raz drugi. Jednak to do niej
należał wybór, czy gra jest warta świeczki. Pamiętam, że się wtedy na mnie
oburzyła. Powiedziała mi, że nie znam się na uczuciach, że to wszystko nie jest
takie proste. Wiem, że mu wybaczyła i postanowiła dać im jeszcze jedną szansę.
Kilka miesięcy później napisała do mnie, że miałam rację. Jej skruszony ukochany,
który zarzekał się, że popełnił największy błąd w życiu i, że już zawsze będzie
jej wierny, bo przecież kocha ją bezgranicznie znów ja zdradził…Innym razem
napisał do mnie młody mężczyzna, który nie mógł sobie poradzić z uczuciem do
swojej byłej dziewczyny. Rozstali się jakiś czas temu, ale ona odzywała się do
niego zawsze wtedy, kiedy miała jakiś problem ze swoim obecnym chłopakiem, a on
za każdym razem przeżywał ich rozstanie na nowo i ślepo wierzył, że skoro się
do niego odezwała, to może jest szansa, że jednak do niego wróci. Spytałam go
wtedy, czy jego zdaniem miłość polega na żebraniu o uczucie, o zainteresowanie,
o szczęście? Oczywistym jest, że gdyby ta dziewczyna go kochała, to by od niego
nie odeszła i nie związałaby się z innym, a nawet, gdyby uznała, że popełniła
błąd, to odeszłaby od tamtego chłopaka i wróciła do niego. Poradziłam mu wtedy,
żeby utrwal z nią kontakt, bo za dużo go to wszystko kosztuje. Człowiek
powinien się szanować i odchodzić od tego, co sprawia mu ból. Jeśli są sobie
przeznaczeni to prędzej, czy później los ich na nowo połączy, ale to musi stać
się naturalnie, a nie na siłę. Wiem, że posłuchał mojej rady, choć nie było to
dla niego łatwe. Jakiś czas później jego ukochana zrozumiała, że nie może bez
niego żyć. Brak kontaktu z nim stał się dla niej nie do zniesienia i dopiero
wtedy zrozumiała, jakie są jej uczucia i kogo tak naprawdę kocha. Po tych
wszystkich burzliwych wydarzeniach wrócili do siebie i tworzą szczęśliwy
związek. Być może, gdyby nie stracili siebie na jakiś czas nie potrafiliby
docenić ile tak naprawdę dla siebie znaczą i do dziś nie umieliby docenić
uczucia, które jest między nimi. Patrząc na to z boku, podchodzimy do tematu
bez emocji, kalkulujemy za zimno, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze dla danej
osoby, żeby oszczędzić jej bólu, cierpienia i rozczarowań. Z założenia miłość
powinna być bezgranicznym szczęściem i tak jest, tylko ludzie sami sobie to
wszystko komplikują, bo gubią się w swoich uczuciach. Bo z jednej strony bardzo
kogoś chcą, a z drugiej zapominają w tym wszystkim o sobie. Jeśli miłość
zaczyna sprawiać nam ból to znaczy, to jest to dla nas wystarczający znak, żeby
zastanowić się nad sobą i tym, czego naprawdę oczekujemy od życia, od drugiej
osoby i czy ta osoba faktycznie coś do nas czuje, bo gdyby nas kochała nigdy
nie pozwoliłaby na to, żeby z naszych oczu bezradnie płynęły łzy. Mimo tych
wszystkich komplikacji, trudów i niejasności w miłości jedno jest pewne- jeśli
kocha to nie zdradzi, jeśli kocha, to zrobi wszystko, żeby nas uszczęśliwić,
jeśli kocha to pokona setki kilometrów, żeby nas zobaczyć, jeśli kocha, to nie
da nam odczuć, że jest inaczej, jeśli kocha, stanie do walki o nas z całym
światem, a jeśli jest inaczej, to po prostu nie kocha. Miłość to loteria,
miłość to wymachiwanie rękami na oślep, to spacer we mgle, to nieustanna walka
i intuicja. Nie da się stworzyć podręcznika pytań i odpowiedzi- co zrobić,
kiedy…Jeśli spadnie nam łańcuch z roweru, to oczywistym jest, że trzeba go
założyć, jeśli złapiemy gumę, to wiadomo, że trzeba wymienić koło, jeśli jest
nam zimno to musimy założyć ciepły sweter, jeśli nabijemy sobie guza, to
przykładamy lód, żeby zniwelować obrzęk, ale jeśli się zakochamy to nie pomoże
nam żadna zdobyta wiedza, żadne doktoraty, ani żadne złote rady. Tak gdzie w
grę wchodzą uczucia, logika bierze w łeb. Jedynie słuchając swojego serca i nie
zapominając od czasu do czasu dopuścić do głosu rozumu możemy jakoś funkcjonować
w tej materii. Często widzę artykuły i zachęcających tytułach- „ 6 rad jak
zatrzymać przy sobie miłość”, „12 dowodów na to, że on cię kocha”, „10 oznak,
że mu na tobie zależy” etc. Nigdy nie czytam tych bzdur z prostego powodu-
miłości nie da się zawrzeć w kilku punktach, bo miłość jest bezmiarem uczuć,
emocji i impulsów. Miłość to ocean, często niepojętych i niezrozumianych
doznań. Jest jak przeziębienie. Chorobę powoduje ten sam wirus, ale każdy
przechodzi ją inaczej, dlatego jeśli ktoś spyta mnie co ma zrobić, bo boli go
głowa, to poradzę mu, żeby wziął ibuprom, ale jeśli ktoś spyta mnie co ma
zrobić, bo kocha, odpowiem- nie mam recepty na miłość…