Każdemu z nas zdarzyło się w życiu być zazdrosnym.
Szczęściarze doświadczyli tego uczucia najwyżej kilka razy. Tym mniej
szczęśliwym jest ono dobrze znane. Doświadczają go często, a powodów nie
brakuje - bo ktoś ma lepszy samochód, ładniejszy dom, bo koleżanka jest w
idealnym związku, bo sąsiadka mieszkająca dwa piętra wyżej jest zgrabniejsza, a
sprzedawczyni w spożywczym ma zawsze idealną fryzurę. Takie formy zazdrości nie
są chorobliwe, czasami wręcz przynoszą dobre skutki –motywują nas do działania,
bo chcemy dorównać osobom, którym zazdrościmy. Chcemy więcej zarobić, więc
stajemy się bardziej aktywne zawodowo. Chcemy być ładniejsze, zgrabniejsze,
więc zaczynamy bardziej o sobie dbać. Gorzej, jeśli zazdrość (szczególnie ta
niezdrowa) wkracza w nasz związek. Zdarza się, że początkowo niewinna zazdrość
o partnera zaczyna z czasem przybierać na sile, rosnąc do niebotycznych
rozmiarów. Nie odpisał na smsa, więc pewnie jest zajęty flirtowaniem z inną,
Nie odebrał telefonu, bo pewnie nie chciał sobie przeszkadzać w pogawędce z tą
ładna koleżanką z pracy, wrócił później niż obiecał- na pewno ma kochankę.
Jeśli nie opanujemy tej zazdrości na pewno w krótkim czasie nasz ukochany od
nas odejdzie, bo nikt nie zniesie ciągłych wymówek, podejrzeń, awantur. A jeśli
będziemy wmawiać drugiej osobie, że nas zdradza (chociaż faktycznie tego nie
robi) to pewnie w końcu zacznie, chcąc nas ukarać, albo przynajmniej po to,
żeby wiedzieć, za co w kółko obrywa. Są w życiu takie sytuacje, które jeśli
mają mieć miejsce to się po prostu wydarzą, niezależnie od tego, czy uprzedzimy
je licznymi scenami zazdrości, czy nie. Jeśli nasz partner znajdzie sobie inną,
to będzie oznaczał tylko jedno- nie kochał nas wystarczająco mocno, więc tak
czy siak trzeba się rozstać, bo bycie z kimś, kto nas nie kocha nie ma sensu.
Tak naprawdę zazdrość jest potrzebna w każdym związku, ale
ta zdrowa, rozsądna, ta, która bywa kojąca i upewnia nas o uczuciach drugiej
strony. Dobrze wiedzieć, że nasz ukochany jest o nas zazdrosny, a i on pewnie
jest szczęśliwszy, gdy czasami widzi nasze objawy dezaprobaty na jego kontakty
z innymi kobietami. Gdy jednak zazdrość zaczyna rządzić naszym związkiem należy
się na chwilę zatrzymać i uświadomić sobie, że pojawił się problem, z którym
należy się rozprawić. Jako pierwsze nasuwa się pytanie- skąd wzięła się ta
chorobliwa zazdrość? Przyczyny bywają różne i często są tylko czubkiem góry
lodowej naszej zrujnowanej przed laty psychiki. Najczęściej jednak przyczyna
jest jedna i oczywista- chorobliwa zazdrość jest odpowiedzią na utratę poczucia
własnej wartości i pewności siebie. Kiedy jesteśmy zadowolone z naszej pracy, z
naszego wyglądu nasza wartość samej siebie jest niezachwiana. Mamy świadomość,
ze masz partner jest z nami dlatego, że jest w nas coś wyjątkowego, coś co go w
nas urzekło.
I nawet, jeśli nasze nogi nie sięgają do nieba, piersi nie są w
rozmiarze D, a tłuszczyk nie chce się wchłonąć mimo codziennego rzucania na
niego uroku, to czujemy się silne, pewne siebie i szczęśliwe, a to udziela się
otoczeniu. Pamiętajcie, że ludzie postrzegają nas tak, jak same siebie postrzegamy.
Ich wyobrażenie o nas jest odbiciem naszego obrazu postrzegania samych siebie.
Zastanówmy się przez chwilę, czego w sobie nie lubimy, co
sprawia, że czujemy się mniej atrakcyjne i co możemy zrobić, żeby to zmienić? Może
wystarczy wizyta w Spa, może większa aktywność fizyczna doda nam witalności, a
może jakieś nowe hobby zajmie nasz umysł i czas, który do tej pory
poświęcałyśmy na knucie misternego planu samozagłady :)W ten sposób nie tylko dodamy sobie pewności siebie, ale też
uzdrowimy nasz związek, a i zapewne nasz partner nie będzie narzekał, że
przestałyśmy mu ciosać kołki na głowie. Zazwyczaj najlepsze bywają najprostsze rozwiązania.
Wystarczy odrobina dobrej woli i wysiłku, żeby uczynić życie nasze
i naszych
najbliższych lepszym.