Jakiś czas temu dostałam w prezencie skrobaczkę do szyb samochodowych.
Mały kawałek plastiku, dzięki któremu pierwszy raz w życiu ucieszyłam się,
kiedy rano zobaczyłam zmrożone szyby auta. I uśmiecham się za każdym razem,
kiedy jej używam, bo jak się słusznie domyślacie, nie chodzi wcale o
skrobaczkę, a o to, że dostałam ją od bardzo ważnej osoby w moim życiu i za
każdym razem, kiedy jej używam myślę o tej osobie…i o prosty gest, o to, że ktoś
uczynił go w moją stronę, żeby sprawić mi radość, żeby mi pomóc…
To właśnie takie drobne, małe rzeczy, które wywołują uśmiech
na naszych twarzach, które sprawiają, że robi nam się cieplej w sercu stanowią
esencję życia. Trudy codzienności, ciągły bieg, brak czasu na cokolwiek
sprawiają, że o nich zapominamy. Stajemy się mniej wrażliwi, może nawet
obojętni. Oczekujemy od innych ludzi coraz więcej i coraz większą odczuwamy
frustrację, kiedy oni, niezależnie od powodu, nie spełniają naszych oczekiwań. Chcielibyśmy,
żeby inni ludzie chodzili tak jak im zagramy, żeby byli dla nas i byli nasi.
Jeśli nie jest tak, jak to sobie wyreżyserowaliśmy wstępuje w nas złość. W tym
całym amoku ani razu, nawet przez chwilę nie dopuszczamy do siebie myśli, że może to w nas tkwi problem. Chcemy wszystkiego od innych, a sami z siebie nie
dajemy nic. Mówi się, że czynione dobro do nas wraca. Może warto się nad tym
zastanowić. Może warto odstąpić od oczekiwań, a skupić się na
bezinteresowności. Małe gesty nie sprawią, że czegoś nam ubędzie, a wręcz
przeciwnie –uczynią nas lepszymi ludźmi. Może jest ktoś, kto od dawna czeka na
nasz telefon? Może ktoś bliski ma akurat imieniny i byłoby mu bardzo miło
usłyszeć od nas kilka ciepłych słów? Czy naprawdę nie znajdziemy 30 sekund na
wysłanie ukochanej osobie smsa o treści- „Tęsknię za Tobą”, albo „Dziękuję, że
jesteś”? Podrzućmy komuś do torebki cukierka, wysypmy garstkę ziaren za okno,
żeby ptaszki miały co jeść, życzmy miłego dnia pierwszej osobie z którą
będziemy rozmawiać, zamiast jednego kubka kawy, kupmy dwa i obdarujmy tym
nadprogramowym naszego współpracownika, który od rana zmaga się z nowym
zadaniem…Nie jesteśmy pępkiem świata i wbrew temu co sądzimy nic nam się od
innych nie należy. Jedno jest pewne- jeśli nie zrozumiemy tego teraz, to
prędzej czy później i tak się o tym przekonamy. Życie zawsze znajdzie sposób,
żeby sprowadzić nas na ziemię i otworzyć nam oczy. Tylko po co czekać do tego
czasu, skoro już dziś możemy coś zmienić na lepsze...
Ja już dawno przestałam oczekiwać zbyt wiele, wolę cieszyć
się z małych miłych niespodzianek, które przynosi mi każdy kolejny dzień, niż
żyć w ciągłym rozczarowaniu. Nauczyłam się pokory, uświadomiłam sobie, że moje problemy i
potrzeby nie są najważniejsze. Życie pokazało mi, że walka z wiatrakami jest
niesamowicie piękną i zarazem bardzo destrukcyjną ideą. Przestałam żądać, a
nauczyłam się prosić. Zrozumiałam, że należy pochylać się ku drobiazgom, które
często niezauważalne w codziennej gonitwie są elementami składowymi szczęścia…zrozumiałam,
że najbardziej cieszą małe rzeczy…